sobota, 5 kwietnia 2014

Kopytka z sosem z boczniaków + grillowane warzywa

Tradycyjny obiad, choć trochę odmieniony. Kopytka z mąką razową, sosik grzybowy z boczniaków i zamiast surówki - grillowana w domu cukinia i papryka. Składniki na dwie porcje. Przy kopytkach trudno podać proporcje - jak duże ziemniaki, ile mąki, jak duże jajo. Generalnie chodzi o to, żeby się dało uturlać ciasto i pokroić ukośnie w kopytka.

kopytka

2 ugotowane ziemniaki
1 małe jajo wiejskie
3 łyżki  mąki pszennej razowej
sól, szczypta ziół prowansalskich

Ziemniaki utłukłam, dodałam pozostałe składniki i zagniotłam ciasto. Uturlałam i pokroiłam w kopytka. Gotowałam wrzucając na wrzątek około 3 minut od wypłynięcia. Zrobiłam je poprzedniego wieczora z ziemniaków, które zostały z obiadu. Na noc gotowe trafiły do lodówki, a potem tylko podgrzałam wrzucając ponownie na wrzątek :-)

sos z boczniaków

6 niedużych boczniaków
1/2 cebuli
1 łyżeczka masła
1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
trochę bulionu warzywnego (lub wody)
sól, pieprz

Najprostszy z najprostszych: na maśle zeszkliłam posiekaną cebulę, dodałam pokrojone w drobne paseczki boczniaki. Posoliłam i smażyłam chwilę. Podlałam wodą i dusiłam do miękkości. Na koniec przyprawy i zagęszczenie mąką ziemniaczaną rozrobioną w wodzie.

Zjadłam z grillowaną cukinią i papryką. Było bardzo smacznie :-)




No dobra, może te kluski z sosem nie wyglądają zbyt ładnie. Dobrze, że papryka dodała koloru.
Smaki dzieciństwa

czwartek, 3 kwietnia 2014

Pizza warzywna na gryczano-pszennym cieście

Czy pizza musi być synonimem niezdrowego jedzenia? Obejrzałam ostatnio bardzo ciekawy film dokumentalny na kanale BBC "Fast Food Baby" o dzieciach "uzależnionych" od śmieciowego jedzenia. Uzależnionych w cudzysłowie, gdyż to przecież zawsze wina rodziców, którzy te dzieci do takiego jedzenia przyzwyczaili. Jednym z wątków jest historia młodej matki, która swego kilkuletniego syna karmi wyłącznie fast-foodami, bo nie potrafi gotować, w ogóle nie gotuje w domu. Dziewczyna ta uczęszcza na spotkania, na których uczy się gotować i pierwszym posiłkiem, który przygotowuje w domu dla swojego syna jest... pizza! Domowa, z warzywami, lepsza niż kupiona.

Co zrobić by pizza była zdrowsza? Robiąc w domu mamy wpływ na to, co w i na naszej pizzy się znajdzie. Możemy zdecydować, by nie była za tłusta (to dla mnie największy problem pizzy w lokalach). No i by nie była wyłącznie na mące pszennej. Przeczytajcie o moim pomyśle na pizzę.

Ciasto:
1 szklanka mąki gryczanej
3/4 mąki pszennej
2 łyżki oliwy
1/3 szklanki ciepłej wody
1/2 kostki drożdży
szczypta ziół prowansalskich
szczypta cukru
szczypta soli

Na wierzch:
2 łyżeczki przecieru pomidorowego
1 łyżka oliwy
1 ząbek czosnku
1/2 cukinii
1/2 papryki czerwonej
1 cebula
4 pieczarki
zioła prowansalskie
oregano
2 garście tartej mozzarelli (opcjonalnie)

Rozcieram drożdże z cukrem, gdy się rozpuszczą dodaje 2 łyżeczki mąki pszennej, rozcieram by nie było grudek i zostawiam do wyrośnięcia. Gdy podrośnie dodaję stopniowo pozostałe składniki i zagniatam ciasto. Odstawiam do wyrośnięcia.

Gdy podrośnie wykładam na blachę. Na to nakładam sos pomidorowy (przecier wymieszany z rozgniecionym ząbkiem czosnku, łyżką oliwy, pieprzem i szczyptą ziół prowansalskich) i pokrojone w plasterki lub paski warzywa. Na to pieprz, oregano i opcjonalnie mozzarella.

Piekę kwadrans w 180 stopniach.




Pycha! Grunt to nie zjeść całej samemu od razu!


Film o którym pisałam możecie obejrzeć w całości na kanale YouTube, polecam:

wtorek, 1 kwietnia 2014

Warzywa z ryżem we wiosennych kolorach

Coś lekkiego i smacznego. Warzywa może niezbyt sezonowe, ale kolorowe.

warzywa z ryżem

1 por
1 papryka czerwona
1 cukinia
3 pieczarki
1 łyżka oliwy
1 szklanka bulionu warzywnego
100 g ryżu
sól, pieprz, inne przyprawy do smaku (ja dodałam cząber i zioła prowansalskie)

W garnku z grubym dnem rozgrzewam olej i wrzucam posiekanego w półplasterki pora. Chwilę smażę, dodaję posiekaną w paseczki paprykę, szczyptę soli i mieszam. Po chwili dodaję posiekane w półplasterki pieczarki. Dalej mieszam i dodaję posiekaną w ćwierć-plasterki cukinię. Na końcu wlewam połowę bulionu, dodaję szczyptę pieprzu i mieszam, przykrywam i duszę na małym ogniu. W razie potrzeby dolewam bulionu. Gdy wszystko jest miękkie dodaję przyprawy i wcześniej ugotowany ryż. I po chwili jest już gotowe!

Dwie uwagi:
1. szybki bulion robię po prostu gotując we wrzątku liofilizowane warzywa, najlepszy byłby pewnie ugotowany ze świeżych warzyw. Odradzam natomiast bulion "z kostki".
2. tu ryż ugotowany wcześniej, bo akurat taki mi został z poprzedniego dnia. Zwykle dodaję suchy ryż do warzyw i gotuję w bulionie (wymaga większej ilości bulionu).

Smacznego!



 

Idealne, lekkie danie na wiosnę!
Weganizm w służbie żołądkowi

piątek, 28 lutego 2014

Kotlety migdałowe

Robiąc mleko migdałowe, planowałam migdałową pulpę przerobić na ciastka. Ale że lodówka świeci pustkami, a na obiad zjadłabym coś dobrego i szybkiego - migdały wylądowały na patelni w postaci kotletów. Przygotowanych w 5 minut.

kotlety migdałowe

pulpa migdałowa po mleku migdałowym (z 1 szklanki migdałów)
2 łyżki ajwaru ostrego
1 jajko
2 łyżki zmielonych płatków jęczmiennych do obtoczenia
olej do smażenia

Pulpę mieszam z ajwarem i jajkiem. Konstystencja zależna od stopnia odciśnięcia pulpy - w razie potrzeby zagęścić lub rozrzedzić. Mi wyszła idealna. Formuję małe, płaskie kotleciki. Obtaczam w zmielonych płatkach. Smażę na oleju. Voilà.

Z proporcji tych wyszło mi 8 niedużych kotlecików - w sam raz na obiad dla dwóch osób. 

Podsumowując: z 1 szklanki migdałów uzyskałam 1 litr mleka i 8 kotlecików. Chyba jednak to mleko migdałowe nie jest takie drogie ;-)



Mleko migdałowe

Bardzo proste do zrobienia, może nie jest najtańsze - ale w porównaniu z ceną "sklepową" to i tak wychodzi duużo taniej. Na "sklepowe migdałowe" jakoś nigdy się nie zdecydowałam..

O zaletach mlek roślinnych i o szkodliwości mleka krowiego nie będę się rozpisywać, można o tym poczytać w sieci, a ja nie jestem specjalistką. Mogę tylko powtarzać to co zauważyłam u siebie: po odstawieniu nabiału czuję się lepiej i zniknęło wiele dokuczliwych dolegliwości ze strony układu pokarmowego, które towarzyszyły mi od dzieciństwa.

mleko migdałowe

1 szklanka migdałów całych
4 szklanki wody
woda do moczenia migdałów

Migdały płuczę i zalewam wodą, moczę kilka godzin, a najlepiej całą noc. Potem znowu płuczę. Zalewam czterema szklankami przegotowanej wody. Blenderuję aż będzie miazga. Odcedzam przez tetrę. Wlewam do butelki i używam do owsianki :)



Litr mleka wystarczy na kilka śniadań, a resztki migdałów będą bazą do bezcukrowych ciasteczek :)

sobota, 18 stycznia 2014

Mleko sojowe

Kupowane w Polsce mleko sojowe ma dwie podstawowe wady: jest drogie i jest słodkie. A im tańsze tym słodsze, jak np. mleko z biedronki. Dlatego coraz częściej robię mleko sama. Na razie sojowe, ryżowe i owsiane, ale pewnie przyjdzie czas i na kolejne.

Zanim zaczęłam robić mleko szukałam w sieci prostego przepisu. Znalazłam na I can't believe it's vegan. Mleko robię według przepisu najbardziej podstawowego i najszybszego, ale muszę go tu zapisać, by za każdym razem nie szukać w sieci, ile tej wody dodać.

mleko sojowe

1 szklanka ziaren soi
6 szklanek wody
woda do płukania i moczenia 

Soję płuczę i zalewam trzema szklankami wody na około 12 godzin (zwykle rano przed pracą, bo mleko robię wieczorem). Po tym czasie miksuję blenderem jak najdrobniej, dolewając kolejne 3 szklanki wody. Gotuję około 5-10 minut, uważając bardzo by nie wykipiało. Odcedzam przez pieluchę tetrową i zlewam do szklanej butelki. 
Można dosłodzić do smaku, ale ja używam głównie do owsianek - więc nie dosładzam, tylko dodaję suszone owoce lub inne dodatki.

Tego co zostaje nie należy wyrzucać, tylko przygotować np. kotlety z okary.


W lodówce można ponoć przechowywać do 3 dni, ale u nas zawsze znika wcześniej :-)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wegański bigos

Miałam zrobić na święta, ale niestety zachorowałam i z planów nici. Ale miałam wszystkie składniki, więc bigos zrobiłam na inne święto, jak kto woli - Trzech Króli, Wigilię prawosławnego Bożego Narodzenia lub po prostu wolny od pracy 6 stycznia.

wegański bigos

1 kg kapusty kiszonej
2 garście suszonych grzybów (borowików)
1 garść suszonych sliwek
2 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
1/2 łyżeczki mielonego kminku
pieprz i sól do smaku
1 mała cebula
2 łyżki oliwy z oliwek

Tak jak prawdziwy bigos - najlepiej zacząć robić dzień wcześniej :-)
Najpierw grzyby - płuczę i zalewam wrzątkiem, moczę. Po minimum kilku godzinach gotuję na minimalnym ogniu w wodzie w której się moczyły. W razie potrzeby - dolewam wody. Pod koniec gotowania dodaję też śliwki na 5-10 minut.
Kapustę płuczę i szatkuję. Dolewam wodę, dodaję ziele i liście, i gotuję pod przykryciem. Gdy już jest miękka, a grzyby już się podgotowały - dodaję wodę z grzybów i poszatkowane drobno grzyby i śliwki. To wszystko jeszcze razem duszę na małym ogniu, przyprawiam do smaku. Cebulę podsmażam na oliwie i dodaję do kapusty. Razem duszę jeszcze.
I gotowe!





Pyszny!

Wigilia 2013

sobota, 4 stycznia 2014

Kotlety z tofu, kasza z płaskurki i brukselka - sobotni obiad

Taki obiad może być szokiem nie tylko dla mięsożercy. Zauważyłam bowiem, że im dłużej nie jem mięsa i im bardziej ograniczam wysokoprzetworzone produkty, tym bardziej smakują mi najprostsze potrawy. Kaszę z pszenicy płaskurki kupiłam kilka tygodni temu na świątecznym jarmarku od lokalnej producentki, dopiero w domu poszukałam informacji co to jest za produkt. I znalazłam poradę, by na początek ugotować bez żadnych dodatków, by poznać prawdziwy jej smak. Tak zrobiłam i wyszło świetnie.

Druga sprawa - tofu: od niedawna w naszej kuchni, dopiero się oswajamy z sobą. Marynowanie wymaga czasu, więc takie dania na razie tylko w weekendy.

Obiad robiłam dla dwóch osób,
potrzebne mi były:
1 szklanka kaszy z płaskurki
0,5 kg brukselki
300 g tofu naturalnego
marynata do tofu: 
- 5 łyżek sosu sojowego, 
- 1 łyżka soku z cytryny, 
- 1 ząbek czosnku, 
- 1/3 łyżeczki suszonej papryki jalapeno 
panierka do tofu:
- 1 łyżka otrębów owsianych
- 1 łyżka sezamu 
olej do smażenia

Najpierw marynata - mieszam wszystkie składniki w płaskim półmisku. Tofu kroję w plasterki grubości około 1cm (z 300 g kostki wyszło mi 6 takich plasterków), obtaczam w marynacie i układam w półmisku. Wkładam do lodówki i co jakiś czas polewam z wierzchu marynatą. Moje tofu marynowało się około 2 i pół godziny, ale można krócej.
Płaskurkę wypłukałam, zalałam wodą i gotowałam na wolnym ogniu. Trzeba pilnować, mieszać i w razie potrzeby dolewać wrzątku. I próbować - jak już była miękka (dość szybko), to w kocyk i pod kołdrę, żeby nie wystygła.
Brukselkę czyścimy, myjemy i wstawiamy na parę.
I wracamy do tofu - wycieram trochę papierowym ręcznikiem, obtaczam w lekko przemielonych (w młynku do kawy) wymieszanych otrębach i sezamie, smaże na jasny brąz z obu stron.

Następnie wszystko razem ląduje na talerzu, a chwilę później w żołądku. Jednak w żołądku nie wszystko, bo tym razem wyszły 3 solidne porcje, a nas w domu jest dwójka. Będzie na kolację :-)




Standardowo przepraszam za fotki - ale powiedziałam sobie, że brak dziennego światła nie może być hamulcem do dodawania wpisów. Więc fotki będą różne - raz lepsze, raz gorsze. Na pewno do wiosny więcej będzie gorszych ;-)
Ale nie zrobię z kuchni atelier, najważniejsze jest jedzenie, najważniejsze, żeby zjeść póki ciepłe!